środa, 16 stycznia 2013

46 Rozdział

Caroline:

    Spokojnie pakowałam moje i Klausa rzeczy. Starałam się nie myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj, tylko sycić się patrzeniem na mojego boga, który spał jak zabity. Czyżby aż tak bardzo zmęczył go wczorajszy dzień? Nie, nie możliwe.
    Nigdzie nie mogłam znaleźć mojej kosmetyczki, a właśnie tam znajdowały się wszystkie kosmetyki, gdyż Klaus zdołał je schować.
    Nie mogłam niczego znaleźć. Wszystko było porozrzucane, a niektóre rzeczy zepsute. Było tu jak w chlewie! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z nieprzyjemnego bałaganu, jaki tu panuje. Jedyne czego pragnę - oprócz Klausa - to wynieść się stąd, jak najszybciej. Myślałam, że będzie tu miło, ale najwyraźniej się myliłam. Ameryko, chcę wrócić!
    Już nie wzruszał mnie słodko śpiący Klausik. Podeszłam do niego i zaczęłam potrząsać jego ramieniem, lecz było to na nic. Długo trwało za nim posunęłam się do ostatniego i bardzo, dla mnie, niebezpiecznego kroku. Dałam mojemu ukochanemu z liścia, tak po prostu. Od razu się ocknął!
    Poczułam na nadgarstku ogromny ból. Kolana ugięły się pode mną, przez co wylądowałam na zimnej podłodze. Klaus stał nade mną i patrzył na mnie władczo. Był zdenerwowany, bardzo.
   - Dlaczego mnie budzisz, Caroline?! - warknął na mnie tak głośno i okropnie. Łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach. - Czy ktoś ci na to pozwolił?! Nie! Nie dość, że muszę tolerować tych idiotów i zamartwiać się o CIEBIE, to ty jak by na złość mnie budzisz, a wiesz dobrze, że jestem zmęczony!
   - Przepraszam, ja... Auu! Klaus, to boli! - Starałam się zepchnąć jego dłoń z mojego nadgarstka, ale wszystkie moje siły były zbyteczne. On jest za silny. - Zostaw mnie! - krzyczałam.
    Moje krzyki, płacze i wszystko inne było na marne. Popchnął mnie. Siedziałam na ziemi cała zapłakana. Straciłam godność.
   - Co ty sobie myślisz?! Nie dość, że muszę wysłuchiwać twoich głupich przyjaciół, to potem nie pozwalasz mi się nawet się wyspać! Jak śmiesz?! - krzyczał. - Rozbieraj się - warknął.
    Zaśmiałam się gorzko.
   - Tylko na to cię stać, kochany? Nie dajesz sobie radę z kobietą, i jedyne co potrafisz, to zgwałcić ją. - Nie bałam się teraz. Kochałam go, ale wiedziałam, że jeżeli teraz się poddam, to będzie tak zawsze. - Zrób ze mną, co chcesz, bo cię kocham, ale najpierw mnie wysłuchaj!
    Milczał. Najwyraźniej takie posunięcie z mojej strony jakoś na niego, w magiczny sposób, zadziałało.
   - Jak ja śmiem? - Ponownie z moich ust wydobył się zimny śmiech. - Posłuchaj mnie uważnie, ukochany. - Wstałam i podeszłam chwiejnym krokiem do stolika, na którym znajdowało się pudełko z papierosami. Wyciągnęłam jeden i zapaliłam. - Zostawiłam dla ciebie wszystko. Dom, matkę, przyjaciół, szkołę. Prawie zginęłam, gdy twoja ex mnie porwała. Wyjechałam z TOBĄ, bo myślałam, że będzie wspaniale. - Zaciągnęłam się papierosem, po czym wypuściłam kłęb dymu. - A ty nawet nie powiesz mi głupiego ,,dziękuje", tak jakby ci się to wszystko należało, jakbym była twoją cholerną własnością! Dziwką na zamówienie! - Ostatnie słowa wymawiałam z wielkim gniewem.
    Dalej nic nie mówił. Wpatrywał się tylko w pusty punk. Zatkało go. Nie wiedział, co na to powiedzieć.
   - Milczysz? - spytałam ostrym tonem. - Dobrze, mamy mnóstwo czasu. Całą wieczność!
    Ruszył się. Podszedł do mnie. Chciał mnie objąć, ale go odtrąciłam.
   - Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przecież cię kocham. Jak mogłem zachować się w stosunku do ciebie w taki sposób! - Mówił prawdę, czułam to. Byłam tego absolutnie pewna.
   - Tak, jesteś. - Nie chciałam od razu mu wybaczać, a wiedziałam, że to zrobię. - Proszę cię o jedno, nie traktuj mnie jak przedmiot. - Te słowa wypowiedziałam łagodniejszym tonem. Poczułam się jak kobieta, prawdziwa kobieta, która walczy o szacunek ze strony mężczyzny. Nie jestem już tą samą pustą blondyną. Jestem Caroline, a nie blondi lub barbie.
   - Jak mogę ci to wynagrodzić? - spytała. Schował głowę w moich włosach. Poczułam mokry płyn na szyi. Płakał. - Wybacz mi...
   - Jak mogłabym ci nie wybaczyć? Przecież cię kocham! - Pogłaskałam go po głowie, jak małe dziecko. - Wyjedźmy stąd! Lećmy do Nowego Jorku, LA, Chicago! Wszędzie, byle w Ameryce!
    Uniosłam jego głowę i pocałowałam go namiętnie. Nie potrafiłam się na niego długo złościć.
   - Dla ciebie wszystko najdroższa!
    Podniósł mnie tak, abym mogła opleść moje nogi wokół jego bioder. Zaczęła namiętnie go całować. Wierzyłam w każde jego słowa, i byłam pewna, że są prawdziwe. Teraz tylko pragnę zapomnieć o tym koszmarnym dniu i zrelaksować się upojnym seksem z nim.

_________________

Przepraszam, że długo nie pisałam, ale miałam urwanie głowy. Naprawię to i możecie się spodziewać rozdziału albo w sobotę lub w niedzielę. Liczę na liczne komentarze i kocham was za to, że ze mną wytrzymujecie! ;*****

9 komentarzy:

  1. świetny rozdział :) czekam na następny i życzę duuużo weny ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostry rozdział taki z pazurkiem podoba mi sie czekam na wiecej i zapraszam do mnie jestem nowa w pisaniu o Klaroline wiec bardzo prosze o opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale świetny rozdział! Klaus w końcu pokazał trochę swojego prawdziwego, złego oblicza. A wypowiedź Caroline mnie po prostu rozwaliła... Z niecierpliwością czekam na nn!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. niezły obrót spraw , podobała mi się przemowa Caroline była świetna !!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. Weź daj spokój każdy z nas ma dużo na głowie... :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, co prawda nieco gorszy niż pozostałe ale i tak mi się podoba. Czekam na następny i zapraszam na bloga z sagi zmierzch: saga-zmierzch-information.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny, dobrze, że Caroline się postawiła :D :* świetny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny! Bardzo spodobała mi się postawa Caroline. Czekam na nn.
    http://porywy-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń