piątek, 8 marca 2013

50 Rozdział

Caroline:

    Delikatnym ruchem zrzuciłam z siebie satynowy szlafrok. Ponownie i ponownie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wierzchem dłoni dotknęłam jednej z czerwonych plam, która znajdowała się na brzuchu. Momentalnie odsunęłam rękę. Zapiekło. Mocno zapiekło. To niemożliwe!, pomyślałam. Podniosłam z podłogi okrycie i założyłam je. Nie mogłam dłużej patrzeć na moje odpychające ciało. To stało się tak szybko; wczoraj wszystko było ze mną w porządku. Jest to absurdalne, jeżeli jako istota nadludzka nie tyle, że nie choruję, ale i nie mam żadnych niedoskonałości.
    Co to może być?, zastanawiałam się, gdy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Klaus. Nie, nie mogę mu o tym powiedzieć. Możliwe, że to samo zniknie. Nie trzeba się niczym przejmować! A może wampiry mają tak, że jak zjedzą coś niewłaściwego, to pojawiają im się właśnie takie plamy? Co za głupoty! Pewnie, że nie! Teraz nie mam czasu się nad tym zastanawiać.
    Wyszłam z łazienki i ruszyłam na przywitanie mojego ukochanego. Pocałował mnie w czoło, jak zwykle. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa.
   - Co robiłaś, jak mnie nie było, słońce? - spytał. Jak zawsze, gdy był przy mnie, na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Kto by pomyślał, że tak oziębła istota może kochać? - Nie nudziłaś się?
    Usiadłam na skraju łóżka. Chciał zdjąć ze mnie szlafrok, ale natychmiastowo mu przerwałam. Nie mogłam mu się pokazać w takim stanie, co by sobie pomyślał? Pewnie od razu powiedział mi, że jest odrażająca i nie może być z kimś takim.
   - Czytałam książkę, słuchałam muzyki, oglądałam telewizję. No wiesz, takie przyziemne sprawy. - Roześmiał się, a ja próbowałam mu zawtórować, jednak wyszedł z tego tylko okropny kaszel.
    Klaus jednak nie zwrócił zbytnio uwagi. Ponownie złożył pocałunek na moim czole i oznajmił, że musi jeszcze wyjść. Ma zamówić stolik na naszą dzisiejszą kolację, chce mi coś ważnego ogłosić, coś co zaważy nad naszą przyszłością. Był podekscytowany. Czyżby chciał mi się zaręczyć?
    Położyłam się na łóżku i skuliłam w kulkę. Zaczęłam zastanawiać się nad naszą przyszłością, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Wstałem i podeszłam do nich. Nie zastałam nikogo, oprócz małej paczuszki. Wzięłam ją w dłonie i wróciłam do pokoju.
    Usiadłam na krześle i od razu zabrałam się za rozpakowywanie paczuszki, nie zważając na to, co tam znajdę. W środku znajdował się jakiś materiał i karteczka. Karteczka?, zdziwiłam się. Wzięłam ją do rąk i zaczęłam uważnie czytać. Z każdym kolejnym zdaniem płakałam coraz to bardziej gorzko i rzęsiście. Moje łzy mogły wywołać powódź...

Droga Caroline!

Minęło tylko kilka miesięcy, więc nie myśl sobie, że o tobie zapomniałam!
Jak się nie mylę, na twoim ciele powinny pojawić się czerwone plamki. 
Nie martw się, jako jedyna mogłaś posiąść takie nieszczęście! Jesteś orginalna!
Ale do rzeczy. Pewnie zastanawiasz się, co to. Już wyjaśniam!
Te plameczki nie są przypadkiem. Moje arcydzieło! Prawda, że piękne?
Wystarczyło tylko trochę abrakadabra i ta da! Nie wróże Ci długiego życia, słońce.
Za dokładnie siedem dni będziesz tylko zgniłym ciałkiem, które nie będzie nic warte.
Jeżeli już się domyślasz, zostałaś otruta. Przeze mnie! Hura! Uśmiechnij się!
Dzięki mnie możliwe, że Klaus w końcu do mnie wróci, a czy to nie byłoby piękne?
Miłego tygodnia życia życzę. Wykorzystaj go porządnie, to twoja praca domowa.

                                                                                                     Pozdrawiam,
                                                                         Eliza (chociaż, że wolisz nazwę widmo) 

    Upadłam na kolana. Miękki dywan zamortyzował mój upadek. Całe ciało sparaliżowało mi cierpienie. Bialutka karteczka wypadła mi z ręki. To nie może być prawda! Umrę... Jaka ja byłam głupia! Przecież to było wiadome, że to widmo tak łatwo nie odpuści.
    Gorzko zapłakałam.
    Siedziałam w tej samej pozycji jeszcze przez kilka minut. Moje oczy były spuchnięte od płaczu, a serce przekrojone na kilka części. Wszystko było tak bardzo nieprawdopodobne. 
    Drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł uśmiechnięty Klaus. Biła od niego taka piękna radość. Czyżbym ja to sprawiała?
   - Caroline! - krzyknął. Podbiegł do mnie i mocno przytulił. - Kochanie, co się stało?! - spytał zaniepokojony, jednak nie odpowiedziałam. - Caroline! Odezwij się!
    Cały czas patrzyłam na karteczkę, która wywróżyła moją przyszłość. Liczyłam na wieczność z moim ukochanym. Klaus podążył za moim wzrokiem. Podniósł świstek papieru. Czytał go co chwilę na nowo. Jego mina wyrażała przerażenie.
   - Zdejmij szlafrok - wyszeptał. Popatrzyłam na niego roztrzęsiona. - Teraz! Ściągaj! - krzyknął, jednak wiedziałam, że to tylko ze smutku, chodź przeraziłam się. Nie chciałam pokazywać mu mojego okropnego ciała, które jest pokryte odrażającymi czerwonymi plamami. 
    Mimo wszystko posłusznie wstałam. Patrzyłam na niego, po czym delikatnie zsunęłam okrycie. Chciałam zakryć moje nagie ciało czymkolwiek, ale Klaus mi nie pozwolił. Podszedł do mnie i delikatnie dotknął plamy, a ja syknęłam z bólu. Mój ukochany jednak nie baczył na moje jęki, tylko kucnął i pocałował jedną z nich, znajdowała się ona na brzuchu. Natychmiastowo się odsunęłam, chcąc jak najszybciej zabrać szlafrok i włożyć na siebie.
   - Nie patrz na mnie! - krzyknęłam. - Jestem odrażająca!
    Podszedł do mnie i przytulił w pasie, delikatnie. Nie czułam bólu, jedynie cierpienie psychiczne.
   - Jesteś piękna... - wyszeptał, spuścił głowę. - Nie stracę cię, nie. Uratuję cię! Przeżyjesz!
   - Już za późno. Możliwe, że to właśnie miało być moje przeznaczenie. - Starałam się sama do tego przekonać, jednak było to trudne. Klaus już chciał zaprzeczać, ale zatrzymałam go gestem dłoni. - Klaus, kochanie... - Łzy same poleciały mi z oczu. 
   - Jeżeli ty umrzesz... ja również. Nie będę mógł żyć bez ciebie. - W jego oczach było tak wiele cierpienia. Nigdy nie spodziewałam się usłyszeć takich słów od niego.
   - Nie, nie umieraj. Żyj. Jeżeli ty zginiesz, to miliony wampirów również. Proszę cię, nie rób tego. Obiecaj mi to, że tego nie zrobisz. To moje jedyne życzenie. Zrób to dla mnie. - Nie panowałam nad łzami. - Żyj za nas obojga. Proszę, obiecaj mi to. 
    Spojrzał na mnie niedowierzająco. 
   - Mogę ci to obiecać, jednak poczekam sto lat, a potem dołączę do ciebie. Nie dam rady więcej, ale ty mi obiecaj, że będziesz nade mną czuwać, Caroline. Tak bardzo, słońce, nie chcę cię stracić... - Wtulił się w moje włosy i zaczął płakać, jak małe dziecko, któremu zabrało się zabawkę. 
   - Obiecuję.

________________________

    I co wy na to? Mnie osobiście się podoba, czekam teraz tylko na wasze opinie. Jest to ostatni rozdział. Postaram się napisać w krótkim czasie epilog. Będę nad nim długo pracowała, by był idealny. Czekam na wasze komentarze. ;*

9 komentarzy:

  1. Bardzo piękny rozdział, niebanalna końcówka. Naprawdę szkoda, że to już koniec tego opowiadania bardzo się z nim zżyłam, ale jak to się mówi wszystko co dobre to kiedyś się kończy. Czekam na epilog i naprawdę będę tęsknić. Pewnie będę jeszcze wracać tu nie raz :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. co nie , nie możesz skończyć ! nie teraz ! kocham twój blog .... są świetne wszystkie rozdziały ... ale nie kończ

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest jednym z lepszych które czytam także prosze nie dończ swojego opowiadania jeszcze wiele moze sie stac jesteś władca który może wszystko

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę nie kończ pisać <3 to jest takie piękne <3 Nie możesz skończyć bo nie wytrzymam bez twojego bloga. I co najlepsze to dzięki tobie w styczniu założyłam swojego i bardzo chciałabym otrzymać opinię od specjalisty i profesjonalisty takiego jak ty.
    A co do rozdziału jest cudowny <3 Tak mi się chciało płakać... Byłam wzruszona jak nigdy <3 Piszesz cudownie <3

    A i gdybyś mogła ocenić moją pracę na blogu to skomentuj, proszę.
    http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli zakończysz blog(za co chce cię ukatrupić) uśmiercając Caroline to wiedz że cię znajdę i uduszę! Zrozumiano?
    A skoro się tak uparłaś na zakończenie tego bloga to ok ale liczę na jakiś 2 tom ;p Łoj ale się upisałam. Także ten uwielbiam cię pisz dalej! :**<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę tak samo jak osoby wyżej, to jest jeden z najlepszych blogów jakich czytam i mam nadzieje ze go nie zakonczysz i bedzie pisała dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział! Ale się wciągnęłam, aż mi się chciało płakać. Biedy Klaus ;c No i Caroline oczywiście. A myślałam, ze to jakaś wampirza oznaka ciąży ;d
    Szkoda, że to już ostatni no ale trudno. Czekam na epilog *.*
    Kocham Twojego bloga, na pewno jeszcze raz przeczytam wszystko od początku ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest świetne ! Uwielbiam czytać twojego bloga, przeczytałam każdy rozdział i jestem pod wrażeniem twojego talentu. Szkoda, że to już ostatni rozdział. Nie może się skończyć śmiercią Caroline, no !
    Jak zakończysz te opowiadanie to mam nadzieję, że napiszesz coś nowego. Taki talent nie może się zmarnować :)
    P.S. Piszę opowiadanie o The Originals zapraszam serdecznie ; )
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Szkoda, że to już ostatni!

    Zapraszam też na mojego bloga:
    http://klaroline-od-nienawisci-do-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń