środa, 26 grudnia 2012

45 Rozdział

Caroline:

    Wszyscy weszli do naszego tymczasowego mieszkania. Ujrzałam na ich twarzach zdziwienie, gdy ujrzeli szczątki łóżka. Musiałam to przyznać, że przy Klausie moje pożądanie zwiększało się i nie mogłam nad nim zapanować. Czerpałam wielką przyjemność z jego dotyku, bliskości; tych uczuć nie potrafię ubrać w słowa.
    Usiadłam na sofie i założyłam nogę na nogę. Reszta uczyniła to samo, a Klaus usadowił się obok mnie. Przytulił mnie w taki sposób, jak by chciał ich sprowokować. Nie, on na pewno zamierzał to zrobić, znając go i jego zachowania. Złożył na moim policzku delikatny pocałunek, przy czym dokładnie obserwował reakcję moich przyjaciół.
   - Klaus... - wyszeptałam, gdyż czułam, że zaraz się na niego rzucę, gdy nie zaprzestanie swoich namiętnych pocałunków na moim policzku, szyi i brodzie.
    Spojrzałam na ,,przyjaciół", którzy najwyraźniej byli oszołomieni faktem, że pozwalam się dotykać takiej kreaturze, jaką jest mój ukochany. Byłam pewna, że zaraz będą wściekli. Taka reakcja z ich strony była, jak najbardziej przewidziana przeze mnie. Zresztą, w końcu musiało nadejść to wielkie spotkanie z nimi, i oznajmienie, że kocham tą przebrzydłą hybrydę. Miałam to zrobić wcześniej, jednak czas nam na to nie pozwolił i sytuacje, jakie się wtedy wydarzyły. Było przede wszystkim pewne, że już nigdy więcej moja noga nie postanie w Mistic Falls, ani w jego okolicach.
   - Caroline - zaczęła Elena. - Mówisz, że ON cię nie zahipnotyzował, ale ja w to nie wierzę. Chcielibyśmy cię sprawdzić.
   - Sprawdzić? - spytałam zdziwiona. O czym oni mówią?
    Spojrzałam pomocnie na mojego ukochanego, który najwyraźniej już wiedział o co mogło chodzić. Stwierdziłam to po tym, jak srogo patrzył na jakąś małą buteleczkę, którą trzymała mocno Bonnie. Od razu wszystko zrozumiałam.
   - Zwariowaliście już całkowicie, do cholery?! - Klaus zdenerwował się, i wcale mu się nie dziwiłam. - To ją będzie boleć! Nie pozwolę na to!
   - I mamy dowód na to, że to racja jest po naszej stronie. Nie chcesz, by to wypiła, gdyż prawda wyjdzie na jaw. - Z miny czarownicy nic nie można było wywnioskować.
    Wstała i podała mi buteleczkę, w której znajdowała się werbena - przekleństwo każdego wampira.
   - Pij. - Rozkazała.
    Wstałam. Miałam im udowodnić prawdę? Proszę! Udowodnię! Udowodnię miłość, która jest prawdziwa. Udowodnię miłość, która jest przeznaczona tylko dla niego. Dla Klausa.
    Jednym sprawnym ruchem wypiłam wszystko do dna. Klaus starał się mnie powstrzymać, ale mu na to nie pozwoliłam; to wszystko było dla nas.
    Poczułam, jak przez przełyk przepływa werbena. Piecze. Pali. Płonę. Nie wytrzymam! Krztuszę się. Nie daje rady. Nie, muszę wytrzymać! Dla Klausa! On jest teraz moim szczęściem i to właśnie to, co teraz robię, jest ważną częścią, by udowodnić moje uczucia.

Klaus:

    Patrzyłem na cierpienie Caroline. To tak cholernie bolało. Pragnąłem rzucić im się wszystkim do gardeł. Nie, to zbyt łatwe i za mało bolesne. Należy się, tym przebrzydłym robalom, tortury jakich w tych czasach się już nie stosuje. Będę Krwawą Mary*! Oczywiście możemy pominąć ten fakt, że jestem mężczyzną i nie zależy mi na krwi dziewic, tylko na ich.
    Przytuliłem moją ukochaną do siebie i powtarzałem, że wszystko będzie dobrze.
   - Caroline! - Elena podbiegła do niej i wyrwała mi ją z ramion. - Nie kochasz go, prawda?
   - Kocham - wyszeptała słabym głosem. Ci idioci nie widzą, co zrobili?!
    Caroline wyszarpała się Elenie i padła w moje objęcia. Wziąłem ją na ręce i położyłem na sofie.
   - Liczę do trzech. Gdy skończę, ma was tu nie być. - Warknąłem.
   - Jesteś idiotą, Klaus! - Elena krzyknęła i wybiegła za Bonnie i Stefanem. Słyszałem jeszcze potem głośny płacz. Głupia dziewucha, przeszło mi przez głowę.
    Nie przejmując się już tym, co tu przed chwilą się wydarzyło, podbiegłem do mojej anielicy i pocałowałem ją w czoło i przyrzekłem, że nie dopuszczę więcej do takiej sytuacji, i by ona tak mocno cierpiała. Nie potrafiłbym znowu przeżywać takiego bólu. Stwierdziłem, że niedługo stąd wyjedziemy. Wiedziałem dokładnie, co zamierzam. Kocham ją i to się teraz liczyło i zrobię wszystko, byśmy byli razem już na zawsze.
    Caroline zasnęła. Złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek, by jej nie zbudzić.
    Oparłem się o ścianę. Nigdy nie czułem się zmęczony. Miałem ochotę zasnąć i spać przez tysiąc lat. Co mnie tak wykończyło? Ach, tak. Miłość. Ale to nic, gdyż to piękne uczucie, gdy tak bardzo na kimś ci zależy.
    Nawet nie zdałem sobie sprawy, kiedy odpłynąłem. Śniła mi się ona, moja Caroline. Wyglądała ślicznie w czerwonej sukieneczce i skacząca wśród czerwonych maków. Śmiała się. I ja się śmiałem. Śmialiśmy się z maków, które mają taki sam kolor, jak jej sukienka. Takie głupie, a jednak tak niesamowite.

* Tu chodzi mi o Elżbietę Batory.

_______________________

    Rozdział krótki, jednak tyle chciałam w nim napisać. Następny rozdział będzie dłuższy i już mam na niego pomysł. Liczę na wasze komentarze i życzę wszystkim spóźnionych Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku! ;*

wtorek, 4 grudnia 2012

Ogłoszenie!

To mój stary blog: niklaus-caroline-story.blogspot.com
Niestety, nie mogę się zalogować na poprzednie konto z niewyjaśnionych powodów, więc tu będę kontynuować moje opowiadanie. Nie będę kopiowała tu rozdziałów, a jedynie umieszczę z boku wiadomość, dla nowych czytelników. Przepraszam za problem.