czwartek, 31 stycznia 2013

48 Rozdział

Caroline:

    Gorąca woda pozwoliła mi rozluźnić mięśnie. Byłam zmęczona i jedyne na co teraz miałam ochotę to sen. Przez całą noc rozmawiałam, lecz można by to nazwać śmieszną kłótnią, z Klausem o tym, czy w środku czekoladki, pomiędzy pianką, znajduje się galaretka, czy pianka czekoladowa. Ustaliliśmy, że jest to galaretka czekoladowa. Nie pamiętam, jak to się zaczęło, jednak teraz było to dla mnie mało ważne.
    Włożyłam na siebie koszulę nocną na ramiączkach i wyszłam z łazienki. Pokierowałam się w stronę dużego łóżka i wygodnie ułożyłam się w ramionach ukochanego. Zaczął coś mruczeć pod nosem, jednak go nie słuchałam. Marzenie o błogim śnie było na wyciągnięcie dłoni, a więc sięgnęłam po nie. Morfeusz zabrał mnie do krainy snów i błogiego odpoczynku.


    Poczułam na ramieniu jakiś dotyk. Okryłam się szczelniej kołdrą, tym samym dając znać, żeby ten ktoś, kto mnie budzi dał mi spokój. Nie zadziałało. Zimno ogarnęło moje ciało, a miękkie usta przemieszczały się po całej górnej partii mojego ciała.
   - Klaus, chcę spać - wyszeptałam zaspanym głosem. - Idź sobie! - W odpowiedzi usłyszałem męski, i tak dobrze mi znany, śmiech. - Nie żartuję! Rzucę na ciebie klątwę!
   - Za późno na to, jestem już zaczarowany. Twoja uroda owinęła mnie wokół swojego palca i nie chce wypuścić. Ale mnie to nie przeszkadza. - Ponownie się zaśmiał. - Dalej śpiochu, wstawaj! Jest już pierwsza popołudniu!
    Na te słowa od razu się podniosła i, na moje nieszczęście, jak i Klausa, uderzyłam się w jego szczękę. Przeturlałam się przez ogromne łoże i wylądowałam na zimnej, drewnianej podłodze.
   - Księżniczko, nic ci nie jest? - Klaus wychylił się z nad łóżka i spojrzał na mnie czułym wzrokiem.
   - A jak myślisz? - Chciałam wstać, jednak ponownie upadłam na ziemię. - Może, no wiesz, pomożesz?! - Spojrzałam na niego surowym wzrokiem, gdyż zaczął się ze mnie głośno śmiać.
    Mój ukochany zgrabnym ruchem ześlizgnął się z łóżka. Stanął nade mną. Popatrzyłam się na niego. Był wysoki, umięśniony i przystojny - ideał dla każdej kobiety! Mogłam być dumna, że mam kogoś takiego, jak on. Podał mi dłoń. Chwyciłam ją, a on podniósł mnie do pionu. Zarzuciłam mu ręce na szyi, na co zareagował mruknięciem. Objął mnie w tali i pocałował. Gdy się oderwał, oblizałam kusząco wargi.
    Jednak nasze czułości przerwało pukanie do drzwi.
   - Proszę! - krzyknęłam. Do naszego pokoju wparowała sprzątaczka. Momentalnie oderwałam się od Klausa. Spojrzałam na niego; wyglądał jak dziecko, które nie dostało cukierka. - Nie smuć się, kotku. Chodź pójdziemy na spacer, ale najpierw się ubiorę. - Pocałowałam go w nosek.
   - Chcesz coś do jedzenia? - spytał.
   - Nie jestem głodna! - krzyknęłam z łazienki.

Klaus:

    Zszedłem na dół do jadalni. Wiedziałem, że będę musiał długo czekać, za nim Caroline będzie gotowa, dlatego postanowiłem zjeść lunch za mnie i za nią. Przynajmniej się nie zmarnuje...
    Usiadłem na jednym z krzeseł i zabrałem się za jedzenie. Była to zwykła zupa i drugie danie, gdyż moja księżniczka nie chciała ciągle jeść, jak to ona nazwała, wymyślnych dań. Nie sprzeczałem się. Od niepamiętnych czasów mój lunch wyglądał tak, jak ten tu leżący na stole.
    Wziąłem pierwszy kęs do ust, lecz ledwo go połknąłem. Nie wiedziałem, czy się zgodzi. Bałem się. Jeżeli Caroline powie nie, to co wtedy? Zostanę ośmieszony i to przy wszystkich!
    Pół godziny później moja ukochana była na dole.
   - Gotowa? Szybko, jak na ciebie - zaśmiałem się.
   - Najwyraźniej coś się zmieniło. No dobrze, idziemy? - spytała, a na jej twarzy ukazał się przepiękny uśmiech.
   - Oczywiście.
    Podszedłem do niej i chwyciłem za dłoń. Wspólnie wyszliśmy z mieszkania.
   - Caroline, chciałbym cię zabrać dziś na kolację, gdyż mam ci coś ważnego do powiedzenia, jednak nie wiem, czy się zgodzisz. Pójdziesz ze mną? - spytałem.
   - Tak. Lecz na co miałabym się nie zgodzić?
   - Zobaczysz. - Pocałowałem ją w czoło.

________________________

    Rozdział krótki, za co przepraszam, ale nie miałam weny, gdyż nie wiedziałam, co napisać w tym rozdziale, ponieważ musiałam zacząć jakoś to, co planuje. Liczę, że mi wybaczycie. ;**

Ps: Jeżeli jesteś fanem Harry'ego Potter'a, to zapraszam na bloga mojej koleżanki: http://ginny-weasley-i-draco.blogspot.com
Jest to opowiadanie o Draco i Ginny. Polecam. ;)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

47 Rozdział

Klaus:

    Jechałem taksówką do mojej rezydencji, którą kupiłem miesiąc temu. Razem z Caroline zamieszkaliśmy w Unxcept*.
     Rzęsisty deszcz był już nużący. Padało od samego rana! Na całe szczęście jestem już w domu. Wszedłem do środka, gdzie powitała mnie moja ukochana namiętnym pocałunkiem, który odwzajemniłem z tym samy zaangażowaniem, co ona. W końcu możemy żyć normalnie, bez tych haniebnych idiotów! Co dnia przypominał mi się dzień, kiedy wściekłem się na nią; zachowałem się wówczas jak ostatni dupek! Pragnąłem dać jej szczęście, gdyż je zabrałem, lecz ona mówi mi, co dnia, że teraz dopiero je poczuła.
   - Dlaczego nie było cię tak długo? - spytała z wyraźnym oburzeniem. Dopiero teraz zauważyłem, że jest owinięta białym ręcznikiem, a jej blond włosy były mokre. - Niedługo wychodzimy.
   - Przepraszam, miałem dużo do załatwienia, księżniczko. - Pocałowałem ją.
   - Nie chcę znowu się spóźniać! Niedawno tu zamieszkaliśmy - powiedziała. Na jej twarzy pokazał się grymas niezadowolenia. - Państwo Black będą mieli pretensję, że to już drugi raz! - Pokazała mi dwa palce.
   - Drugi? - spytałem zaskoczony. - Nie przypominam sobie, abyśmy odwiedzali ich wcześniej.
   - Kate zaprosiła mnie na spotkanie dla kobiet. Mówiłam ci o tym! Nie pamiętasz?! - Podniosłem ręce w geście obronnym. - Nieważne... Więc przyszłam pół godziny później! Wiesz, co to oznacza?! To okropne! Musimy pokazać się z lepszej strony. - Caroline zaczęła mówić o kulturze i manierach, jednak mnie to nudziło. Jak to jest, że jestem od niej starszy o tak wiele, a ona mówi mi o takich rzeczach!
    Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem, dzięki czemu przestała już paplać; kocham jak ,,papla", jednak jej usta są jak magnez!
    - Dobrze, jeszcze raz przepraszam. A teraz idź, kochanie, się ubierz, bo sprzątaczki się gapią - wyszeptałem jej na ucho. - Nie przejmuj się, przecież dla nich nagość kobieca to nic! Same nimi są!
    Zaśmiałem się widząc minę mojej ukochanej. Była przerażona, lecz szybko się pozbierała. Poprawiła ręcznik i wybiegła na górę. Nawet nie wiedziała, kiedy została przeze mnie obnażona! Aż tak na nią wpływam?
    Zszedłem do piwnicy, albo jak to nazywa Caroline - lochów. Byłem głodny, a na przyjęciu muszę być najedzony, by nie rzucić się na ludzi. Chodź mogłoby być to całkiem zabawne... Hym. Przemyślę to!
    Zdjąłem ze ściany, a dokładnie z haczyka, klucze. Przeszedłem wzdłuż, by wybrać swój posiłek. Padło na brunetkę o małych oczach i dużym nosie. Nie była zbyt urodziwa, więc nikt nie będzie za nią tęsknił.
    Widząc, że idę w jej stronę, zaczęła posuwać się do tyłu. Patrzyła na mnie tymi małymi oczętami, a było w nich tyle strachu.
   - Zostaw... zostaw mnie - wychrypiała. - Nie rób mi krzywdy.
    Gestem dłoni kazałem jej wstać. Posłusznie wykonała rozkaz. Chwyciłem ją za podbródek, dość boleśnie, i przyciągnąłem jej twarz blisko mojej. Nie zwracałem uwagi na odór, który pochodził od niej, jednak nie zamierzałem zjeść jej w takim stanie, no bo przecież jak by mi się coś stało?
   - Gertrudo! - Zawołałem jedną ze służących.
     Nie musiałem długo czekać. Byliśmy tu krótko, ale każda z nich nauczyła się, że jestem bardzo niecierpliwy, więc lepiej przychodzić szybko.
   - Tak, panie? - Och, jak ja uwielbiam, gdy ktoś zwraca się do mnie ,,panie"! To takie piękne słowo!
    Puściłem podbródek dziewczyny
   - Umyj ją i daj jakieś czyste ubranie. - Widziałem na twarzy mojego dania ulgę, od razu dopowiedziałem: - Nie będę jadł czegoś brudnego i śmierdzącego. - Po ty słowach odszedłem.
    Oczywiście wszystkie sprzątaczki są zahipnotyzowane, dzięki czemu mogą wiedzieć o wszystkim, co się tu dzieje, i mam pewność, że nikomu tego nie wyjawią.
    Wolnym krokiem szedłem do garderoby, by znaleźć odpowiedni garnitur, jednak zatrzymał mnie głos Caroline dochodzący z naszej sypialni. Pokierowałem się tam niezwłocznie, by dowiedzieć się, czego moja anielica pragnie.
   - Jestem do twoich usług, najdroższa. - Ucałowałem wierzch jej dłoni, gdy znalazłem się na miejscu.
   - Oj, nie wygłupiaj się już, skarbie! - zaśmiała się. Ujrzałem na jej twarzy rumieńce. - Em... Wybrałam ci garnitur. Ubierz go.
    Na naszym łożu znajdował się czarny garnitur z białą koszulą i szafirowym krawatem. Westchnąłem i podniosłem wszystko. Już miałem iść do łazienki, gdy sobie o czymś przypomniałem.
   - Kochanie, będę jadł za chwilę. Nie chcesz? - spytałem. Caroline zaakceptowała to, jak jadam. Zresztą sama tak się żywi.
   - Nie, dziękuje. Jadłam za nim przyszedłeś. - Posłała mi uśmiech, który mógł jedynie podniecać.

* Jest to zmyślona przeze mnie miejscowość.

_________________

Rozdział miał byś w weekend, za co przepraszam, jednak była u mnie na noc przyjaciółka, więc nie miałam, jak go napisać. Jednak mam nadzieję, że wybaczycie i spodoba wam się ten rozdział.

środa, 16 stycznia 2013

46 Rozdział

Caroline:

    Spokojnie pakowałam moje i Klausa rzeczy. Starałam się nie myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj, tylko sycić się patrzeniem na mojego boga, który spał jak zabity. Czyżby aż tak bardzo zmęczył go wczorajszy dzień? Nie, nie możliwe.
    Nigdzie nie mogłam znaleźć mojej kosmetyczki, a właśnie tam znajdowały się wszystkie kosmetyki, gdyż Klaus zdołał je schować.
    Nie mogłam niczego znaleźć. Wszystko było porozrzucane, a niektóre rzeczy zepsute. Było tu jak w chlewie! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z nieprzyjemnego bałaganu, jaki tu panuje. Jedyne czego pragnę - oprócz Klausa - to wynieść się stąd, jak najszybciej. Myślałam, że będzie tu miło, ale najwyraźniej się myliłam. Ameryko, chcę wrócić!
    Już nie wzruszał mnie słodko śpiący Klausik. Podeszłam do niego i zaczęłam potrząsać jego ramieniem, lecz było to na nic. Długo trwało za nim posunęłam się do ostatniego i bardzo, dla mnie, niebezpiecznego kroku. Dałam mojemu ukochanemu z liścia, tak po prostu. Od razu się ocknął!
    Poczułam na nadgarstku ogromny ból. Kolana ugięły się pode mną, przez co wylądowałam na zimnej podłodze. Klaus stał nade mną i patrzył na mnie władczo. Był zdenerwowany, bardzo.
   - Dlaczego mnie budzisz, Caroline?! - warknął na mnie tak głośno i okropnie. Łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach. - Czy ktoś ci na to pozwolił?! Nie! Nie dość, że muszę tolerować tych idiotów i zamartwiać się o CIEBIE, to ty jak by na złość mnie budzisz, a wiesz dobrze, że jestem zmęczony!
   - Przepraszam, ja... Auu! Klaus, to boli! - Starałam się zepchnąć jego dłoń z mojego nadgarstka, ale wszystkie moje siły były zbyteczne. On jest za silny. - Zostaw mnie! - krzyczałam.
    Moje krzyki, płacze i wszystko inne było na marne. Popchnął mnie. Siedziałam na ziemi cała zapłakana. Straciłam godność.
   - Co ty sobie myślisz?! Nie dość, że muszę wysłuchiwać twoich głupich przyjaciół, to potem nie pozwalasz mi się nawet się wyspać! Jak śmiesz?! - krzyczał. - Rozbieraj się - warknął.
    Zaśmiałam się gorzko.
   - Tylko na to cię stać, kochany? Nie dajesz sobie radę z kobietą, i jedyne co potrafisz, to zgwałcić ją. - Nie bałam się teraz. Kochałam go, ale wiedziałam, że jeżeli teraz się poddam, to będzie tak zawsze. - Zrób ze mną, co chcesz, bo cię kocham, ale najpierw mnie wysłuchaj!
    Milczał. Najwyraźniej takie posunięcie z mojej strony jakoś na niego, w magiczny sposób, zadziałało.
   - Jak ja śmiem? - Ponownie z moich ust wydobył się zimny śmiech. - Posłuchaj mnie uważnie, ukochany. - Wstałam i podeszłam chwiejnym krokiem do stolika, na którym znajdowało się pudełko z papierosami. Wyciągnęłam jeden i zapaliłam. - Zostawiłam dla ciebie wszystko. Dom, matkę, przyjaciół, szkołę. Prawie zginęłam, gdy twoja ex mnie porwała. Wyjechałam z TOBĄ, bo myślałam, że będzie wspaniale. - Zaciągnęłam się papierosem, po czym wypuściłam kłęb dymu. - A ty nawet nie powiesz mi głupiego ,,dziękuje", tak jakby ci się to wszystko należało, jakbym była twoją cholerną własnością! Dziwką na zamówienie! - Ostatnie słowa wymawiałam z wielkim gniewem.
    Dalej nic nie mówił. Wpatrywał się tylko w pusty punk. Zatkało go. Nie wiedział, co na to powiedzieć.
   - Milczysz? - spytałam ostrym tonem. - Dobrze, mamy mnóstwo czasu. Całą wieczność!
    Ruszył się. Podszedł do mnie. Chciał mnie objąć, ale go odtrąciłam.
   - Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przecież cię kocham. Jak mogłem zachować się w stosunku do ciebie w taki sposób! - Mówił prawdę, czułam to. Byłam tego absolutnie pewna.
   - Tak, jesteś. - Nie chciałam od razu mu wybaczać, a wiedziałam, że to zrobię. - Proszę cię o jedno, nie traktuj mnie jak przedmiot. - Te słowa wypowiedziałam łagodniejszym tonem. Poczułam się jak kobieta, prawdziwa kobieta, która walczy o szacunek ze strony mężczyzny. Nie jestem już tą samą pustą blondyną. Jestem Caroline, a nie blondi lub barbie.
   - Jak mogę ci to wynagrodzić? - spytała. Schował głowę w moich włosach. Poczułam mokry płyn na szyi. Płakał. - Wybacz mi...
   - Jak mogłabym ci nie wybaczyć? Przecież cię kocham! - Pogłaskałam go po głowie, jak małe dziecko. - Wyjedźmy stąd! Lećmy do Nowego Jorku, LA, Chicago! Wszędzie, byle w Ameryce!
    Uniosłam jego głowę i pocałowałam go namiętnie. Nie potrafiłam się na niego długo złościć.
   - Dla ciebie wszystko najdroższa!
    Podniósł mnie tak, abym mogła opleść moje nogi wokół jego bioder. Zaczęła namiętnie go całować. Wierzyłam w każde jego słowa, i byłam pewna, że są prawdziwe. Teraz tylko pragnę zapomnieć o tym koszmarnym dniu i zrelaksować się upojnym seksem z nim.

_________________

Przepraszam, że długo nie pisałam, ale miałam urwanie głowy. Naprawię to i możecie się spodziewać rozdziału albo w sobotę lub w niedzielę. Liczę na liczne komentarze i kocham was za to, że ze mną wytrzymujecie! ;*****